klasyk do porannej kawki

Wymarzony Chrysler Sebring Doroty. To wersja limitowana z miękkim dachem. „Pojechałam po niego stopem!”

Dorota bardzo często pojawia się na wszelkiego rodzaju spotach. Towarzyszy jej zazwyczaj Chrysler Sebring – wymarzony egzemplarz. Dziewczyna poświęciła mu naprawdę sporo uwagi i czasu. I wiele się przy nim nauczyła, jak sama przyznaje. Jak auto trafiło w jej ręce?

Chrysler Sebring Doroty – jak trafił w jej ręce?

Ten konkretny znalazł się w miejscowości Kędzierzyn-Koźle. Dorota obejrzała wcześniej kilka Sebringów w Warszawie i okolicach, ale były w słabym stanie. Pewnego dnia odezwał się do niej kolega, który wiedział, że takiego szuka i polecił kogoś, kto miał zamiar sprzedawać auto. I okazało się, że ma ono wszystko, czego dziewczyna szukała! W dodatku był w całkiem przyzwoitym stanie. Po wymianie kilkunastu wiadomości, Dorota wybrała się po niego z osobą towarzyszącą.

Przejechaliśmy 400 km stopem(!) z nadzieją, że wrócę już własnym Chryslerem 🙂 I tak się stało!

– wyznaje ze śmiechem.

Dorota do tej pory jeździła raczej przeciętnym autem – Fordem Focusem 1.8D. Traktowała go jako narzędzie pracy i środek transportu. W pewnym momencie poczuła, że czas na zmiany i coś swojego. Chrysler Sebring to jest pierwszy taki własny samochód – właścicielka sama go kupiła. Nie chciała już pospolitego auta, których dziesiątki mija się codziennie na drogach, ale coś innego, trochę wyróżniającego się. Auto, które polubi i o które będzie dbać. Ah, skąd my to znamy 🙂

W sumie najpierw przyszedł mi pomysł na samochód bez dachu 🙂 Podobał mi się zawsze taki klimat – jedziesz i wiatr rozwiewa włosy. Po 2,5 roku przyznaję, że to wcale się nie nudzi!! :)). Zaczęłam się zagłębiać w temat i uświadomiłam sobie, że taki samochód wcale nie jest niepraktyczny i może być użytkowany z powodzeniem przez cały rok.

– tłumaczy.

W przypadku auta Doroty tak właśnie jest, bo to jej jedyne auto, więc jest też tzw. daily. Dziewczyna w końcu zdecydowała, że chce cabrio z miękkim dachem, mocniejszym silnikiem, niż też w Fordzie i 4-osobowe. Takie naprawdę 4-osobowe, żeby z tyłu dla dwóch dorosłych osób było komfortowo, a niestety sporo kabrioletów jest dość małych. Bagażniki też mają niewielkie. Tutaj w sumie także jest nie jest jakoś rewelacyjnie pod tym względem, ale Dorota ceni to, że dach nie chowa się w bagażnik, więc trochę miejsca zostaje.

Tylko że przez to wszystko samochód ma prawie 5 metrów 😀

– dodaje ze śmiechem.

Jak to często bywa w takich przypadkach, również budżet był ograniczony. Jednak w końcu dziewczyna trafiła na tego Sebringa i serce jej mocniej zabiło. To auto amerykańskie, a te od zawsze ją fascynowały. Uwielbia klimat amerykańskiej motoryzacji, szczególnie tej sprzed lat. Ma w sobie coś magnetycznego i wyjątkowego, nie sposób przejść obojętnie obok takiego amcara. Oczywiście Sebring jak na amerykański samochód i amerykańskie silniki jest dość skromny, ale od czegoś trzeba zacząć. Spodobał się jej od razu i już na inne ogłoszenia nie zwracała uwagi. Widziała, że chce ten model. I tak Dorota kupiła egzemplarz z Górnego Śląska.

Wspólne przygody? O tak!

Dorota miała mnóstwo przygód ze swoim autem. I wbrew pozorom problemy z nim nie sprawiły, że spisała go na straty, ale tylko bardziej zagłębiła się motoryzacyjne kwestie i zżyła mocniej z Sebringiem. Część znajomych myślała, że go w końcu sprzeda i da sobie spokój, ale dziewczyna nie miała takich planów. Pół roku po kupieniu padł w aucie całkowicie komputer, auto ponad miesiąc w ogóle się nie uruchamiało.

Pamiętam, jak na początku przez tydzień, dzień w dzień wieczorem, chodziłam do garażu i próbowałam różnych sposobów na ożywienie go i znalezienie, w czym tkwi problem. Dużo się wtedy nauczyłam. W końcu auto trafiło na lawecie do mechanika, który je na trochę przywrócił do życia, ale problemy ciągnęły się dalej. Ogólnie to wszystko powiązane było z elektryką.

– tłumaczy właścicielka.

Pomogło jej przy aucie wiele wspaniałych ludzi, koledzy z pracy, sąsiad z parkingu, ludzie z grupy sebringowej na fb. W końcu pojechała do jednego z nich do Łodzi i po paru wizytach te większe problemy z elektryką się rozwiązały! Naprawa trwała tak około roku, a Dorota osobiście przestudiowała trochę schematów elektrycznych Chryslera. Przez ten rok nauczyła się o samochodach więcej, niż przez całe życie. I odnalazła się w nowych sytuacjach, które na początku były dla niej trudne, bo czuła bezradność.

Pamiętam, jak raz wracałam do domu i o 1 w nocy dorabiałam masę w aucie na ulicy, żeby mógł ruszyć dalej! Albo na rondzie musiałam wysiąść, otworzyć maskę i docisnąć kilka przekaźników, żeby z powrotem odpalił. Miny ludzi bezcenne, którzy patrzyli i zastanawiali się, co ja tam majstruję pod maską na ulicy.

– przyznaje dzisiaj ze śmiechem.

Poza elektryką, nie miała póki co większych problemów z samochodem. Chociaż ten model silnika ma też swoje mankamenty, kanaliki olejowe są zbyt wąskie i mogą się zapychać, przez to trzeba zwracać uwagę na poziom oleju i systematycznie go wymieniać.

Chrysler Sebring – garść informacji o aucie

Technicznie jest to Chrysler Sebring Convertible z roku 2003, z silnikiem V6 2.7, 203 KM, wersja limited. Dorota nie czuje większej potrzeby przerabiania lub modyfikowania auta. Ba, nawet za naklejkami na aucie za mocno nie przepada! W dodatku zostawiła oryginale radio, co zdziwiło innych właścicieli Sebringów. Większość zmienia na radia z androidem lub inne nowsze. Tutaj dziewczynę urzeka ten oldschool z radiem na kasety! To współgra z całością i szkoda to zmienić, bo dla właścicielki to ma swój urok. Fakt, trochę dostosowała to radio do swoich potrzeb – w zeszłym roku wymontowała zmieniarkę na 6 płyt w zamian za zmieniarkę cyfrową – dzięki temu jest bluetooth.

Tak naprawdę największa zmiana, której dokonałam, to nowe felgi. Fabrycznie Sebring ma 16”, a założyłam tu w końcu 18” na letnich oponach i bardzo podoba mi się w tej wersji 🙂 A tak poza tym to pasuje mi jak jest najbardziej sebringowy jaki może być!

– śmieje się.

W zeszłym roku auto było lakierowane i to na ten sam odcień, co z fabryki! Rdza zaczęła atakować, swoje lata samochód w końcu ma i Dorota chciała zrobić coś z tym jak najszybciej. Czeka ją na pewno jeszcze konserwacja podwozia. Na ten momencie renowacji wymaga na pewno fotel kierowcy. Dziewczyna próbowała kiedyś sama pobawić się farbami i preparatami Colourlock i efekt był super. Ale niestety na krótki czas. Fotel ma zbyt głębokie pęknięcia i ten sposób nie zadziała długofalowo. Więc za jakiś czas będzie pewnie oddany gdzieś na obszycie. Dorota szukała całych foteli do kupienia, ale w tym kolorze ciężko znaleźć. 

Większość rzeczy jest oryginalnych, co mi się bardzo podoba. Jednak jak kupowałam auto, to miało nowy dach, co ma swoje plusy, bo był w stanie idealnym. Jednak to jest już inny materiał niż oryginał, ale te chryslerowe dachy po tylu latach to ciężko zastać w dobrym stanie 🙂

– dodaje.

Dlaczego Dorota uwielbia swój samochód?

Uwielbia go, bo jest w pewien sposób wyjątkowy i przeszli razem przez wiele trudnych momentów, ale również mnóstwo pięknych i wspaniałych! Nie jest to demon prędkości, jednak swoją moc ma i dziewczyna lubi ten dźwięk silnika. Jest to auto do luźnej, chillowej jazdy, a jeszcze z otwartym dachem można łapać promienie słońca – coś wspaniałego! To się wcale nie nudzi!

A i w deszczu też ma swój urok – uwielbiam ten dźwięk kropli spadających na dach –  jak pod parasolem albo namiotem 😉 Czuję, że zbyt prędko nie zmienię go na inny. Bardzo dużo się też nauczyłam przy tym samochodzie, trochę rzeczy robię też przy nim sama i dbam o niego najlepiej, jak potrafię. Do tego dzięki Sebringowi zaczęłam jeździć na spoty i zloty amcarowe 🙂 Tam w końcu na żywo poznałam trochę ludzi z grupy, którzy pomagali mi online z problemami z Sebringiem. Amcarowi ludzie się naprawdę super!

– przyznaje na koniec.

Wszystkie zdjęcia z artykułu wykonał Rafał Kaczmarek, Autophotomotive.