DIS(L)uj go: Mercedes W126 SEC z 3-litrowym dieslem. Szukamy sensu i definicji szpanu
Mercedes W126 SEC mógł być zasilany czterema różnymi silnikami – od pojemności 3.8 8V do 5.6 V8. Co więc tam robi poczciwy 3-litrowy, pięciocylindrowy diesel i czy na pewno jest tam dla niego miejsce?
Mercedes W126 SEC, czyli S-klasa, to ekskluzywna wersja dobrze znanego modelu. Montowane w nim były fabrycznie aż czterema silnikami – 3818 cm³ o mocy 218 KM w 380 SEC, 4196 cm³ o mocy 224 KM w 420 SEC, 4973 cm³ o mocy 240 KM w 500 SEC oraz 5547 cm³ o mocy 300 KM w 560 SEC. Mercedesy 380 SEC i 500 SEC pozbawione były jeszcze katalizatora i były montowane w egzemplarze produkowane do 1985 roku. Możecie więc zadać pytanie, co poszło nie tak, że w wystawionym na sprzedaż egzemplarzu pojawił się – co prawda – bezawaryjny, ale mocno pospolity silnik diesla o mocy 110 KM. Próbujemy odpowiedzieć na to pytanie.
Uniwersalny diesel a Mercedes W126 SEC
Przyjrzyjmy się więc temu wyjątkowemu Mercedesowi W126 380 SEC ze wspomnianym, 3-litrowym silnikiem. Dlaczego on się w ogóle znalazł pod maską tak pożądanego (w oryginale) auta? Jak czytamy w ogłoszeniu, powodem były problemy, jakie stwarzała ta 3.8-litrowa benzyna.
W Mercedesie zmieniony silnik na 3 litrowy – 5 cylindrowy diesel z manualną skrzynią biegów też od Mercedesa. Poprzedni był 3.8 litra benzyna plus gaz sprawiał poprzedniemu właścicielowi dużo problemów więc postanowił go wymienić na diesla .
– czytamy w ogłoszeniu.
I wszystko jest jasne. Znamy już takich, co mieli problemy z wtryskami w silnikach albo chcieli je uturbić, jednak właściciel (byłego) 380 SEC poszedł o krok dalej. Cel jego działań był bardzo prosty – auto nie tylko miało wyglądać, ale miało również jeździć, bezawaryjnie. Pierwsze kroki skierował do absolutnie mocarnego silnika 3.0 w klekocie. Nie mamy pytań.
Egzemplarz wyprodukowany został w 1985 roku. Na wyposażeniu auta znajdziemy między innymi białą skórę i manualną skrzynię biegów. Niestety, nic więcej nie jest wyszczególnione w samym ogłoszeniu. Z oficjalnych źródeł wiemy, że wersji coupe wyprodukowano łącznie jedynie 74 060 sztuk. Jak widać, jedna z nich zdążyła przejść już sporą metamorfozę.
Czy to fajne, czy to cool?
Być może wielu z Was stwierdzi, że to absolutne zbezczeszczenie tak wyjątkowego auta, jakim jest S-klasa w wersji coupe. Spójrzmy jednak na to w ten sposób – auto jeździ. Taki był cel, bowiem właściciel miał dosyć fajnej furki, która tylko stoi pod domem albo u mechanika.
Zastanówmy się jednak, czy ktokolwiek zdecyduje się na zakup tak „oryginalnego” auta. Czy 380 SEC w dieslu to już coś fajnego, czy jednak totalny obciach? Niestety stawiałabym na to drugie. Być może właściciel powinien zmienić problematyczny silnik na cokolwiek innego, byleby tylko zasilanego benzyną. Jest przecież tyle opcji.
Zastanówmy się jeszcze, czy warto oddawać walkowerem przepiękny ryk silnika z V8 pod maską, na rzecz klekotu stada bocianów. Absurdalne. Niektóre auta powinny zostać zachowane w oryginale, a takie modyfikacje powinny być szeroko tępione. Jeśli ogłoszenie pojawiłoby się na jakimś forum, nie pozostawiono by na nim suchej nitki.
Propsometr
Niestety, nasz propsometr nie może być przychylny dla takiej przeróbki. Wystarczyło tutaj wsadzić jakąś większą benzynę, choćby z turbo. Tuning klasyków, choć przez wielu niemile widziany, wciąż jest na porządku dziennym. Warto jednak przeprowadzać go w sposób mądry.
Być może tak na pozór prosta decyzja, jak wsadzenie do auta 3-litrowego diesla, może okazać się zabójcza dla dalszych losów tego wozu.