klasyk do porannej kawki

Polonez 2000 wyciągnięty ze szrotu. Czy przed zgniciem uratował go sławny „Złodziej Polonezów”?

Polonez 2000 to raczej rzadki temat w naszym kraju. Zazwyczaj uznawany jest za białego kruka, bo większość tych wersji silnikowych została zajeżdżona. Podobnie było teraz.

Maciej znalazł swój egzemplarz zupełnie przypadkiem. Można powiedzieć, że to on znalazł Macieja. Pewnego dnia na płockim szrocie dostrzegł mocno zaniedbany egzemplarz. Podszedł do niego z myślą, że zabierze sobie na przykład całkiem dobrze wyglądającą chłodnicę. Gdy podniósł wzrok, dopiero wtedy dostrzegł silnik o pojemności 2 litrów.

Polonez 2000 – długa droga do ideału

Maciej nie mógł nie zapytać o cenę auta. Okazało się, że za 600 złotych może mieć wyjątkowego Poloneza na wyłączność. Do całkowitego remontu, rzecz jasna, który – jak się później okaże – miał trwać przeszło cztery lata. Wszystko jednak wskazuje na to, że trud i wysiłek Macieja nie poszedł na marne. Po latach gromadzenia części i budowania auta-projektu okazuje, że gotowa całość wygląda naprawdę dobrze.

Auto stacjonowało na szrocie pod Płockiem. Jego wcześniejsza historia musi być z pewnością burzliwa, bowiem nie każde auto zostaje „zamrożone” na parkingu policyjny na ponad 21 lat. Wszystko wskazuje na to, że w 1995 roku Polonez musiał zostać ukradziony. Sugerowała to wyłamana stacyjka i wybita szyba. Coraz więcej głosów wskazuje na to, że kradzieży auta mógł się dopuścić Zdzisław Najmrodzki – słynny złodziej Polonezów z końca lat XX. wieku…

Interesujesz się historią PRL-u i nie wiesz, kim był Najmrodzki?! Koniecznie to nadrób. Tutaj znajdziesz jego pełną biografię.

Co zostało zrobione w samochodzie?

Maciej zgodził się opowiedzieć nam, jak przebiegały prace remontowe przy aucie. Przede wszystkim wymiany wymagały elementy blacharskie: drzwi, błotniki, podszybie, listwy boczne. Co jednak istotne, podłoga, progi i podłużnice są w pełni oryginale, nie wymagały żadnych prac. Najprawdopodobniej spowodowane było to miejscem jego postoju – musiał to być zwykły asfalt, a nie trawa lub inna nawierzchnia.

Właściciel wymienił całkowicie drzwi, błotniki, noski i… dach. Tam również zaczęła wychodzić rdza, dlatego postanowił nie ryzykować i poprawić również ten element. Jak się okazało, również silnik odmówił posłuszeństwa. Wszystko przez wodę, która długo stała w okolicy świec. Nie dało się ich wyjąć bez ułamania. W miejsce oryginalnego silnika wstawiono inny o tej samej pojemności.

Tak naprawdę dopiero dzisiaj widać, ile zmienił w tym aucie. Jednak po rozmowie z Maciejem zrozumiałam, że to nie jest jest jedynie pusty projekt. Widać, ile serca i zapału włożył w odbudowę tego auta. Prywatnie Wam zdradzę, że Maciej jest polonezowym wyjadaczem i niejedno auto tuningował i naprawiał. Polonez 2000 nie mógł więc lepiej trafić.