felieton

Sześć miesięcy pracy w warsztacie samochodowym. Czy to miejsce dla dziewczyny?!

Pół roku pracowałam w warsztacie samochodowym. Jak wspominam ten czas i przede wszystkim tę pracę? Czy czułam się tam spełniona? Dlaczego zrezygnowałam? Zapraszam do lektury!

Dlaczego zaczęłam pracę w warsztacie samochodowym?

Pewnie zastanawiacie się, skąd w ogóle wziął się w mojej głowie pomysł, by zacząć pracę w warsztacie samochodowym. Pracowałam wcześniej w wielu redakcjach – pisałam porywające teksty m.in dla Super Prezentów czy dla Agory. Moje teksty mogliście przeczytać również na łamach popularnego serwisu motoryzacyjnego – moto.pl. Chciałam jednak coś zmienić w swoim życiu i dowiedziałam się, że zaprzyjaźniony warsztat samoobsługowy, w którym garażowałam (i garażuję do dzisiaj :)) swoje auta szuka osoby do pomocy jednocześnie w biurze, jak i na hali.

Pomyślałam: dlaczego by nie? Postanowiłam złożyć swoje CV, w którym nie znajdowałam się wówczas ani jedna pozycja związana bezpośrednio z mechaniką/obsługą biura. I nie zgadniecie, dostałam tę pracę!
Jak się całkiem niedawno okazało, „wygryzłam” wtedy redakcyjną koleżankę Zuzannę! 😀

Co należało do moich obowiązków?

Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, jak zestresowana byłam podczas moich pierwszych dni w nowej pracy. Dres, brudna bluza i rękawice niewiele wówczas pomogły! Muszę przyznać, że obsługę biura opanowałam nade szybko, co szczerze mnie zdziwiło.

Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że wolę być „brudną panią z hali”, niż ładną panią z recepcji (pozdrawiam ówczesną koleżankę z pracy – inną Zuzę!). Swoją drogą o jej zadbanej E36 w sedanie mogliście już przeczytać na łamach girls-classic.pl.

I tak bardzo szybko odnalazłam się na ogromnej hali, wraz z klientami korzystającymi z warsztatu samoobsługowego, a także z dwoma mechanikami zatrudnionymi w warsztacie. Los chciał jednak, że moja praca zbiegła się z rozpoczęciem pandemii. Szybko z pracy w warsztacie zrezygnował najstarszy i najbardziej doświadczony mechanik, a mi pozostało podglądać jego młodszego kolegę przy pracy.

Jak się domyślacie – nauczyłam się tam bardzo dużo. Już wcześniej, po krzywdzie wyrządzonej przez innego mechanika na moim golfie, zrozumiałam, że to najprostsze auto do nauki mechaniki. Podglądając pracę mechanika nauczyłam się nazw narzędzi znajdujących się w warsztacie, choć nadal częściej wiem, jak wyglądają, niż jak się specjalistycznie nazywają 😉 I oczywiście tego, jak się ich używa.
Nauczyłam się też pracy z klientem i samym autem. Razem z warsztatową ekipą zostawaliśmy po godzinach i niejednokrotnie robiliśmy swoje samochody! To były czasy!

Co dalej, dlaczego zrezygnowałam?

Niestety, przyszedł koronawirus (i nadal nie chce odejść…) i charakter mojej pracy nieco się zmienił. Częściej byłam delegowana do pracy w biurze, a faktury i paragony były dla mnie po prostu zbyt nudne. Zdecydowałam, że czas pójść naprzód i poszukać kolejnych wyzwań.
Intensywniej zaczęłam rozwijać Girls Classic, a w perspektywie pojawiła się również „wychodzona(!)” opcja współpracy z Magazynem Classicauto. Trzeba było spróbować nowych rzeczy!

Czego nauczyłam się po pół roku pracy w warsztacie?

  1. Przede wszystkim nauczyłam się, że nie warto bać się samochodu. Szczególnie tego, który robi się dla siebie, dla fanu, nie jeździ się nim na co dzień. Tak też podjęłam próbę zabawy z wtryskiem mechanicznym w moim (byłym!) złotym golfie. Relacje możecie obejrzeć m.in na YT.
  2. Dystansu do tego, co mówią ludzie, szczególnie płeć męska.
  3. Dotarło do mnie, że praca z klientem ma swoje minusy.
  4. Za to nauka obsługi kasy fiskalnej i ogólnie biura jest na wagę złota.

Oczywiście niejednokrotnie pojawiały się uszczypliwe uwagi typu: „to pani mnie poprowadzi na hali? pani będzie potrafiła?!”, ale szybko urywałam te docinki i robiłam swoje. Na szczęście, nie pojawiło się tego typu wypowiedzi zbyt wiele. Raczej ludzie byli pozytywnie zaskoczeni i zadowoleni z obsługi, uff! 🙂
Mam więc motywujący tekst dla wszystkich dziewczyn, które marzą o robieniu przy aucie/podobnej pracy, ale z jakichś przyczyn się tego wstydzą, odkładają to na „kiedyś” – nie przejmujcie się gadaniem i róbcie swoje! To absolutnie cudowne realizować swoją pasję i widzieć auto w ruchu, które naprawiłyście. Warto 🙂